„Odkrywcy Taurus” - Relacja z wyprawy Lumpekvanem
Kierunek Austria, Włochy, Francja, naszym 30 letnim Lumpekvanem a w tym 5 miesięczny bobas, jednym zdaniem: Wyprawa multivanem po spełnianie marzeń, bo będąc odkrywcami, wszystko jest możliwe, jeśli tylko się chce.
Lekko nie będzie. Ruszamy!

Magda z rodziną rozpoczyna przygodę!
Nasza wakacyjna wyprawa trwała 14 dni. Wyruszyliśmy z naszej pięknej nadmorskiej Gdyni na południe Polski, by w Cieszynie przekroczyć granice. Pierwszą noc w Lumpekvanie mieliśmy po stronie czeskiej na niewielkiej stacji benzynowej, oczywiście zamkniętej.
Rankiem po szybkiej toalecie ruszyliśmy w drogę do Austrii. Po kilkugodzinnej trasie wjechaliśmy do Wiednia. Miasto przywitało nas deszczem i zimnem, idealną pogodą na początek urlopu. Wiedeń zwiedzony na szybko, żeby w porę znaleźć nocleg.
Z naszym najmłodszym odkrywcą, 5 miesięcznym maluchem, musieliśmy spać w bezpiecznym miejscu, najlepiej na stacjach odpoczynku przy autostradach. Kolejny przystanek to Włochy - Wenecja, a konkretniej kemping niedaleko Wenecji - Jesole. Stamtąd kolejnego dnia udaliśmy się do Wenecji.

Wenecja – Kolejne wyzwanie
Przed nami pojawiło się wyzwanie godne każdego odkrywcy chcącego przeżyć przygodę, oraz zwiedzić ciekawe miejsca, otóż… Podróż wózkiem po Wenecji :-) . Pośród wąskich uliczek, częstych schodów było to nie lada wyzwanie, ale daliśmy radę.
Cały upalny dzień poświęciliśmy na zwiedzanie tego przepięknego miejsca, choć troszkę komercyjnego. Po nocy spędzonej na płatnym parkingu , ruszyliśmy nad Jezioro Garda, jeden z głównych celów naszej wyprawy.

Pełen relaks nad jeziorem Garda
Przed nami były 3 całe dni nad brzegiem jeziora. Wybraliśmy północną część Gardy ( Włochy ), która jest według nas zdecydowanie piękniejsza. Przez przypadek trafiliśmy na kemping, który przyjmował tylko kampery i takie samochody jak nasz.
Niewątpliwie było to najlepsze miejsce, na jakie mogliśmy trafić. Tu zacumowaliśmy nasz dom na kółkach i spędziliśmy 3 cudowne dni na odpoczynku, spacerowaniu, kąpaniu się, rowerowaniu i podziwianiu natury, która nas otaczała.
Nie chcieliśmy wyjeżdżać... ale przed nami była perspektywa spania pod Mont Blanc i to nas ostatecznie przekonało. Myślę, że chęć odkrywania nowych miejsc była silniejsza od cudownego, pełnego relaxu miejsca..

Korona Europy u naszych stóp - Mont Blanc
Ruszyliśmy w stronę Francji, wieczorem dojechaliśmy pod samą granice. Po nocnej jeździe, ukazał nam się widok prawdziwie królewski, a mianowicie On, szczyt Białej Góry.
Wielki, majestatyczny, stał sobie spokojnie – Mont Blanc.
Przed nami było dobrych parę kilometrów tunelu pod tą wielką górą łączącą Włochy i Francję. A po stronie francuskiej przywitało nas najurokliwsze z miasteczek - Chamonix. Aż chciałoby się tu zostać. Po całodziennym zwiedzaniu, obraliśmy kierunek do miejsca zupełnie innego niż to piękne alpejskie miejsce - Paryż. Trzeba było dojechać w miarę wcześnie i znaleźć miejsce do spania, niekoniecznie gdzieś na dziko, ze względów bezpieczeństwa.

Paryż, Disneyland oraz powrót
Udało się pod Paryżem, pod kempingiem. Szybki sen, szybka pobudka, żeby być wcześnie w centrum miasta. A o Paryżu to każdy sam sobie dopowie... Korki, tłumy, pamiątki, przepych. Ale zobaczyć trzeba. No i na koniec, wisienka na torcie.
Disneyland!, Los tak chciał i zupełny przypadek, że akurat tego dnia jedna z naszych dziewczyn kończyła pół roku, wiec miała najbardziej wypasiony prezent jaki może sobie dziecko wymarzyć! Szkoda tylko, że nie będzie nic pamiętać. Cały dzień zabawy, śmiechu, radości, bo przed nami powrót do domu, 1500 km. Lekko nie będzie. Ruszamy.
I tak stanęliśmy przed drzwiami naszego M, zmęczeni i wypoczęci jednocześnie. Za nami godziny wrażeń, przygody, kłótni, niewyspania. Ponad 5 tys. km zrobione naszym Lumpekvanem. On dał radę, my daliśmy radę. Z niespełna półrocznym maleństwem, które zostało jednym z najmłodszych odkrywców w historii.

Wszystko się da, trzeba tylko chcieć. A w tym wszystkim pomógł nam nasz nieoceniony box dachowy Taurus Adventure, bez którego to wszystko byłoby o wiele trudniejsze i bardziej uciążliwe.
Dziękujemy, Magda z Rodzinką